25 lipca 2015

Fakty i mity o Ameryce + instagramowy mix

W sobotę jadę poraz czwarty do Seattle i obiecałam sobie, ze w końcu wezme ze sobą aparat i porobię zdjęcia na bloga. A jest czego! Wspominałam jak niesamowitym miastem jest Seattle? Czuję się jakbym mieszkała w tym miejscu przez kilka lat, a nie kilka tygodni *.*
Dzisiaj mija dokładnie 2 tygodnie odkąd przyjechałam do rodziny. Przygotowałam mały post o tym, co udało mi się zauważyć do tej pory w życiu typowych Amerykanów. Będzie to raczej zbiór kilku dziwnych, zaskakujacych rzeczy niż takie typowo suche fakty, mam nadzieję, ze się Wam spodoba. A żeby troszkę wzbogacić treść, w tekst wplote kilka moich zdjęć z instagrama ;-)

    1. Ludzie.

Dobra, przyznaję. Amerykanie to naprawdę przyjazny i bardzo pomocny naród. Ludzie zagadują z byle powodu, panie przy kasach pytają się jak minął ci dzień, a jak jeszcze ktoś się przypadkiem dowie, że jesteś z innego kraju to już w ogóle stajesz się oblegana przez tłumy xD Kurde, to jest strasznie fajne! Smutne, że w Polsce nie praktykujemy takiego zachowania, życie mogłoby stać się bardziej kolorowe jakby ludzie obdarowywaliby się choćby miłym uśmiechem, ot tak, bez powodu. Kilka dni temu, jadąc autobusem z Seattle do North Bend natknęłam sie na bardzo ciekawe zjawisko, które nigdy wcześniej nie było mi znane. W autobusie siedzę sobie ja, z samego przodu, zagapiona w okno (Niestety polska 'otwartość' nadal mi się udziela) i facet o azjatyckich korzeniach z samego tyłu. Nagle do autobusu wchodzi jakiś koleś i jeszcze nie zdążył usiąść, a już zapytał kolegę z tyłu o mecz z poprzedniego dnia. Kilka zdań i panowie już siedzą sobie razem, wyglądając przy tym jak starzy, dobrzy znajomi. Wyobraźcie sobie, ze taka sytuacja ma miejsce w Polsce.. Ciężko prawda? ;-D


(Zdj. po prawej: ja trzymająca lemoniadę ze Starbucks'u w Seattle, zdj środkowe: stary szkolny autobus, który napotkałam w moim miasteczku, kosze na śmieci dosknonale oddają klimat zdjęcia <ironic>, zdj. po prawej: słynna kafejka 'Twede's Cafe' znana z serialu tv  'Miasteczko Twin Peaks').


    2. Jedzenie.

Gdzie robią najgorsze, najnudniejsze i najbardziej niezdrowe jedzenie na świecie? Domyślcie się. Po pierwsze: rozkład posiłków. W Ameryce jedzą śniadanie, lunch (ok.12 am) i dinner (nie wiem czy mam to nazwać obiad czy kolacja?) (ok. 17) z czego lunch jest często rozmiarów naszego polskiego obiadu, jednak  warto zauważyc, że to jednak 'dinner' jest u nich najwiekszym posiłkiem w ciągu dnia.
Czemu najnudniejsze? Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że przecież w Stanach na półkach sklepowych można znaleźć wszystko. I tak faktycznie jest. Mimo to, ludzie nie kłopoczą się z gotowaniem, lodówki zapełnione po brzegi jedzeniem, a ja i tak codziennie od dwóch tygodni jem na śniadanie płatki z mlekiem lub jajka, na lunch penaut butter and jelly, tosty z serem, a na obiad kurczaka. Ok, może zdarzą się wyjątki, kiedy zjem chicken nuggets, hamburgera lub spaghetti ale powiedzmy sobie szczerze... jest źle ;P
A, wspomnę jeszcze tylko o wszechobecnie obecnym gotowym jedzeniu. Odkad tu przyjechałam nie widziałam jeszcze na oczy mąki ;_; Nawet ciasto na naleśniki mają już gotowe w proszku. I nienawidzę tutejszego chleba.. rozumiem żeby maślana bułka była słodka, ale żeby chleb z ziarnem tez?! A, no i tęsknie za dobrym serem :-(
Wiem, że w tym punkcie za bardzo narzekam, no ale siła wyższa ;-D Naprawdę nie da się pochwalić tutejszej kuchni.



(Zdj. po prawej: zrobione kilka tygodni temu, w samolocie do Seattle, zdj. środkowe i zdj. po prawej - typowe amerykańskie śniadania).


    3. Tryb życia

Nie dam rady odpowiedzieć ogólnie jak Amerykanie spędzają wolny czas. Jasne, że zależy to indywidualnie od osoby co więcej nie poznałam ludzi tutaj jeszcze na tyle, by rozpisywać sie na ten temat. W tym punkcie zmierzam do jednego konkretnego zagadnienia, a mianowicie: Czy ludzi tutaj naprawdę są tacy otyli? Cóż, istnieje spory kontrast pomiędzy tutejszymi ludźmi: od przesadnie otyłych do wysportowanych i szczupłych. I żadna grupa nie występuję u nas tak licznie w Polsce jak właśnie tutaj. Po moich 'długich' dwutygodniowych obserwacjach mogę stwierdzić, że ludzie tu (Przynajmniej w WA) dzielą się na trzy grupy: pierwsza to ludzie, którzy lubią jeść, druga to ludzie, którzy lubią jeść, ale nie chcą przytyć więc chodzą na siłownie żeby utrzymać sylwetkę, trzecia grupa to ludzie, którzy dążą do doskonałego ciała. Tak więc owszem, w PL rzadko kiedy można spotkać naprawdę otyłe osoby, ale tak samo rzadko można spotkać 40-latki z ciałem modelki xD Tutaj obie grupy występują bardzo licznie.


(Zdj. po lewej: ja, zdj, środkowe: piękny wodospad w sąsiednim miasteczku Snoqualmie, zdj. po prawej: od niedawna zaczęłam uczyć się japońskiego, narazie jestem przy Hiraganie i jak dotąd bardzo mi się to podoba ;3).

    4. I co jeszcze?

To było ogólnie teraz kilka ciekawostek, które zaskoczyły mnie na miejscu.
  • Toalety w miejscach publicznych, takich jak np. centrum handlowe, są strasznie obskurne. Niedość, że ciasne to pomiędzy drzwiami są duże szpary, a kabiny są tak malutkie, ze prawie można zobaczeć kolana osób w drugiej kabinie hahah xD
  • W TV co drugi program to program poświęcony osobom medialnym. Czy naprawdę aż tylu Amerykaninów obchodzi życie Kardashian'ek? 
  • Większość jeździ tutaj na automatycznej skrzyni biegów, ja sama, będąc w Stanach, spróbowałam jazdy na automacie po raz pierwszy i baaardzo mi się to spodobało. Jest to dla mnie nie lada ulatwienie, bo, jako typowa kobieta, zdecydowanie za kółkiem nie czuję się jak ryba w wodzie ;-D
  • Zauważylam kontrast pomiędzy jazdą w Nowym Jorku/ New Jersey, a jazdą w Seattle/ North Bend. Ludzie w NJ są bardzo nerwowi za kierownicą, a przy tym kompletnie omijają przepisy. Mają również do perfekcji opanowany wjazd w najmniejszy zakamarek wolnego miejsca podczas stania w korku xD W WA ludzie jeżdżą na luzie i są jakby bardziej ostrożni.
  • Kolejna sprawa drogowa. Wyobrażacie sobie, że po tym, co oni nazywają 'highway' jeździ się 30 mph, czyli niecałe 50 km/h?! I czy ktoś wyjaśni mi dlaczego tak jest? Czasem nawet nie zauważę, kiedy z 50 kmh dojdzie mi do 70 kmh i gdyby nagle w poblizu znalazła sie policja to skonczylabym z wyrokiem ;_;
  • Jedzenie jest tu niemal w prownywalnej cenie do polskiego jedzenia. Dla przykladu za paczke mms zapłacimy 4$, jednak inaczej rzecz ma się do elektroniki. Dobrego laptopa można już kupić tutaj za 200$ :>
  • W Stanach na każdym kroku czuć zioło. Czy to Nowy Jork, czy Seattle, a nawet ścieżka hikingowa w środku lasu... Wszędzie xD



(Zdj. po prawej: kolejne selfie, zdj. środkowe: diabelski młyn w Seattle, zdj. po prawej: znowu ja i znowu selfie, tym razem z kija xD Btw na tym zdjeciu wyglądam, jakbym przed chwilą zjadła cytrynę :3).

9 komentarzy:

  1. Fajny opis :) czas leci szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W Polsce istnieje jeszcze jedna grupa ludzi - ci, którzy dużo jedzą, ale nie tyją. Przykładem mogę być ja oraz ta pani powyżej... ;> :> :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tu o Stanach mówię, nie wyskakuj mi tu z Polską ;-p
      No ale fakt, szczęściary :C

      Usuń
  3. Super post!! Przyjemnie się czyta i jakoś psychicznie się nastawiam na szok kulturowy haha

    OdpowiedzUsuń
  4. tak jak Wiktoria napisala, też się nastawiam! :) Ameryko witaj za 5dni :)

    www.myimmemorialdream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. japoński, o nie :D wielka ekscytacja w gimnazjum, a potem zmora na studiach. studiowałam chiński i mieliśmy z tego lektorat, który prowadziła bardzo miła co prawda, ale trochę nawiedzona Japonka. niczego się nie nauczyliśmy, a z tego było najcięższe zaliczenie. tak więc japońskiemu póki co mówię już nie :D
    miłego pobytu w Stanach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, widzę, ze uraz z przeszłości :-D Mam nadzieję, że mnie nic i nikt nie zniechęci do tego języka!

      Usuń